Można by pomyśleć, że osoby bardzo zamożne są nieco ponad zamieszaniem wywołanym koronawirusem. Ostatecznie, kto bogatemu zabroni lecieć prywatnym samolotem? A jednak, okazuje się, że zakaz lotów dotknął wszystkich.
Od kiedy praktycznie zamarł ruch lotniczy na europejskim niebie, aż 9-krotnie wzrosła liczba zamówień na przeloty prywatnymi liniami. Wiele państw UE zamknęło swoje granice, a teraz cała strefa Schengen jest zamknięta, zatem linie lotnicze w zasadzie przestały latać. Co jednak, jeśli ktoś chce się wydostać ze strefy zagrożenia? Początkowo musiał słono zapłacić. Teraz stało się to praktycznie niemożliwe.
Ci którzy mogli, przesiedli się w prywatne samoloty. Za jedno miejsce trzeba było zapłacić nawet 150 000 dolarów. Takie dane podała dziennikarzom Bloomberga właścicielka prywatnej linii JetSetGo. Na początku epidemii koronawirusa i w momencie, kiedy granice państw były jeszcze otwarte, potentaci finansowi masowo zaczęli oblegać prywatne linie. Loty te były jednak mało opłacalne dla przewoźników, bo zwykle były tylko w jedną stronę.
Kiedy jednak państwa zaczęły z dnia na dzień zamykać granice i zakazywać lotów, nawet prywatne linie lotnicze musiały odrzucać zamówienia nawet najbogatszych klientów. Nowe decyzje rządów zapadają co chwila, zatem trudno nawet przewidzieć z półgodzinnym wyprzedzeniem, czy lot w konkretne miejsce będzie mógł się odbyć czy nie. Zakaz lądowania dotyczy wszystkich samolotów, także tych prywatnych.
Ze względu na bardzo trudną sytuację już teraz mówi się, że część linii lotniczych zbankrutuje w przeciągu kilku miesięcy. Wszystko zależy od tego, jak szybko uda się opanować pandemię.