Zazwyczaj podróże samolotem odbywają się bez większych problemów, podobnie jak procedury na lotnisku. Bywa jednak, że w porcie pojawią się pasażerowie, którzy albo mają nastrój na żarty nie na miejscu albo przypadkiem wypowiedzą niewłaściwe słowa. Wiele razy ostrzegaliśmy przed takim zachowaniem, pomimo to wciąż znajdują się dowcipnisie, którzy myślą, że ich rodzaj żartu zostanie odczytany zgodnie z ich intencją. No niestety ten rodzaj żartu nigdy nie będzie pożądany na lotnisku ani w samolocie. Kolejny raz przekonał się o tym jeden z pasażerów. Tym razem sytuacja miała miejsce na lotnisku w Gdańsku.
A jaki to żart? Oczywiście o bombie w bagażu. Czy kogoś jeszcze to śmieszy? Na gdańskim lotnisku interweniowała Straż Graniczna.
36-latek z Chojnic szybko przekonał się, że jego dowcip był nie na miejscu. Strażnicy graniczni byli zmuszeni sprawdzić bagaż pod kątem minersko-pirotechnicznym. Pasażer tłumaczył, że chciał tylko sobie pożartować z obsługą lotu. To jednak nie pomogło w złagodzeniu okoliczności. Mężczyzna otrzymał mandat, a kapitan samolotu zadecydował, że nie wpuści go na pokład. Samolot do Norwegii odleciał bez żartownisia.
Trzeba mieć jednak na względzie, że takie jedno słowo może doprowadzić do tragedii. Pisaliśmy już o tym jak jeden z pasażerów wywołał panikę na pokładzie, żartując sobie, że ma przy sobie bombę. Kilka osób zostało wtedy poszkodowanych. Otwarto drzwi awaryjne na skrzydle samolotu, a ludzie zaczęli wyskakiwać na płytę lotniska. 8 osób odniosło poważne obrażenia podczas upadku, łamiąc sobie kończyny lub uszkadzając głowy.
Innym razem pasażer na lotnisku Chopina zażartował, że może mieć bombę w bagażu. Funkcjonariusze z Zespołu Interwencji Specjalnych z Placówki Straży Granicznej podjęli działania wobec pasażera. Wszczęto sprawę o wykroczenie.
źródło: Morski Oddział Straży Granicznej