Wakacje w Australii to coś o czym marzy wielu podróżników. Niestety nie należą one do najtańszych. Warto zaplanować je wcześniej i sporządzić listę atrakcji. Co zobaczyć w Australii? To, co powinno znaleźć się na liście, zależy od indywidualnych preferencji, ulubionego stylu podróżowania, czy zasobności portfela. Postaram się podpowiedzieć, z czego można zrezygnować.
W Australii turyści często chcą zwiedzić miasta takie jak Sydney, Melbourne i Perth, a także zobaczyć znany na całym świecie Park Narodowy Uluru oraz Wielką Rafę Koralową. Wiele osób pragnie także doświadczyć australijskiej przyrody: spotkać kangury, koale czy emu, a także odwiedzić lokalne farmy i rezerwaty zwierząt. My w tym artykule wymienimy miejsca i punkty, które można pominąć kosztem atrakcyjniejszych destynacji.
Canberra
Być w Australii i nie zwiedzić stolicy? Ale jak to! Rzecz w tym, że nie tylko można pominąć stolicę Krainy Kangurów, ale wręcz zrobić to bez żalu.
To, że Canberra jest siedzibą parlamentu dla wielu osób jest zaskoczeniem, gdyż jako stolicę Australii często wskazują Sydney lub Melbourne. Z jednej strony to wiedza na poziomie szkoły podstawowej, ale z drugiej – trudno się dziwić takim pomyłkom. Canberra nie ma bowiem w sobie nic spektakularnego, a sam powód jej wybrania na stolicę poniekąd tłumaczy, dlaczego. Na lokalizację siedziby władz kraju wytyczono miejsce w szczerym polu, mniej więcej w połowie odległości między Sydney a Melbourne. Spłycając nieco przydługą historię, te dwa miasta nie mogły dojść do porozumienia, które jest ważniejsze, więc zdecydowano się na budowę zupełnie nowego miasta. Założenie architektoniczne było przedmiotem konkursu, a wybrana koncepcja zakładała zbudowanie stolicy opartej na siatce ulic na planie trójkąta.
Czy Canberra to jedyna taka stolica na świecie?
Na świecie nie brakuje przykładów budowy stolicy w szczerym polu, która miałaby w założeniu być miastem idealnym i uchodzić za urbanistyczną utopię. To chociażby Brasilia w Brazylii, czy Astana w Kazachstanie. Co łączy te miasta z Canberrą? Wszystkie są nieudane, nieorganiczne, bez duszy, serca, pierwiastka historii, kultury i zwyczajnie nudne. Modernistyczna, futurystyczna jak na swoje czasy Bralisia ma nawet sztuczne jezioro. Dziś, choć nadal się rozrasta, nie uchodzi za turystyczny hit i nie mieści się w topie największych atrakcji kraju, a jedynie pozostaje ciekawostką na mapie.
Żadne z tych miast nie powstało z oddolnej, organicznej potrzeby tworzenia miasta jako tkanki obrastającej sieć naturalnie wytyczonych szlaków i budowli spełniających rosnące ludzkie potrzeby. Oś czasu zupełnie odwrócono, tworząc szkielet i wpuszczając do niego ludzi, którzy jednak nie są w stanie go wypełnić – bez względu na ich liczbę. W Astanie struktura społeczeństwa rozwarstwionego do granic możliwości nie przystaje do architektury jaką tam napotkamy. Promil ludzi stać na apartamenty w stolicy. W wieżowcach pracuje tylko garstka ludzi na najniższych piętrach, a według przewodnika, z którym ją zwiedzałam, światła w biurach palą się przypadkowo co wieczór, by ukryć ten fakt. Na organizowane w 2017 roku Expo w Astanie specjalnie wybudowano mnóstwo pawilonów, w tym spektakularną szklaną kulę mieszczącą wystawę gospodarza. Historia promowana w niej dotyczyła głównie kosmodromu i postradzieckiej spuścizny. Dziś pawilony właściwie stoją puste (o ile są, mało na ten temat informacji). Przed Expo zbudowano nawet hektary nowych osiedli mieszkaniowych, na których niemal nikogo nie było stać. Wieziono nas jedyną drogą, przy której nieliczne mieszkania były wykupione. Miasto duchów może się pochwalić butikami najdroższych marek w centrum handlowym na głównej osi miasta. Cóż z tego, skoro astańczyków, którzy spacerowali po tym przybytku było naprawdę niewielu?
Na wakacje do Canberry?
Wracając do Canberry, jest co prawa przyjemniejsza od Astany, ale nadal to po prostu nudne miasto, pozbawione radosnego gwaru, gdzie nawet nie ma prawdziwych korków. Podobno premier i zarazem szef rządu unika tego miejsca jak może i po pracy po prostu odjeżdża. Z Canberry często się żartuje. Na przykład? „Spędźmy wakacje w Canberze – powiedział nikt nigdy.
Przy bliższym poznaniu Canberra zyskuje, jeśli chodzi o atrakcje. Warte zobaczenia są tu muzeum Australian War Memorial, Muzeum Narodowe (warto zobaczyć sztukę pacyficzną) oraz National Gallery (warto dla Pollocka, Muchy, Warhola czy Dalego). Ciekawa jest też siedziba parlamentu, ale tylko starego. Ma on duszę, a pomieszczenia zaaranżowano tak, jakby wydawało się, że urzędnicy i politycy opuścili budynek przed sekundą zostawiając niedopisany raport i niedopitą kawę. Nowy budynek to moloch z niczym szczególnym do zapamiętania. Wszystkie te atrakcje razem wzięte nie są jednak wystarczającym powodem, by nadrabiać kawał drogi do Canberry (odległości w Australii są ogromne), a jeśli w zamian masz do wyboru jakiekolwiek inne większe australijskie miasto, nie wahaj się.
Gold Coast – co zobaczyć w Australii
Gold Coast to szóste co do wielkości miasto Australii położone na wschodnim wybrzeżu i raj dla turystów. Uchodzi za prawdziwą mekkę surferów, w szczególności jego przedmieście Surfers Paradise. Dla chcących się opalić, poleżeć na plaży i popływać jest świetnym wyborem. Tylko, że poza tym właściwie niewiele jest tam do roboty.
Jeśli nie jesteś surferem, możesz śmiało potraktować Gold Coast jako ciekawostkę. Zawitanie tam przy okazji (na przykład podczas podróży wschodnim wybrzeżem do Brisbane) jest dobrym pomysłem, ale jechanie tam specjalnie warto przemyśleć. Zobaczysz przepiękne plaże i wysokie fale, promenady pełne drogawych (nawet jak na Australię) knajp, będziesz miał okazję wypić drinka w zawyżonej cenie i pobawić się na dyskotece.
Wśród atrakcji Gold Coast należy wymienić parki rozrywki, parki wodne i lunaparki. Wiele osób wybiera się na wycieczkę motorówką po Pacyfiku i lub zwiedza lokalną przyrodę. Lepszych ogrodów zoologicznych i bardziej spektakularnych krajobrazów należy jednak szukać w Australii gdzie indziej, a Gold Coast nie wyróżnia się na listach turystów wśród atrakcji „must see”. Najpiękniej w tej okolicy wygląda Hinterland Regional Park, z gęstymi lasami eukaliptusowymi i wodospadami. Zamiennikiem, który jest jednak łatwiejszy do zobaczenia pod względem logistyki, jest Park Narodowy Gór Błękitnych (Blue Mountains) w pobliżu Sydney (jak na Australię to rzut beretem, z Katoomby gdzie zobaczymy słynne skały Three Sisters do centrum miasta jest tylko ponad 100 km). O wiele więcej osób dotrze właśnie tam, gdyż i tak zwiedza Sydney.
Brisbane
Skoro już wspomnieliśmy Brisbane, obiektywnie patrząc, miasto to widnieje w nielicznych zestawieniach największych australijskich atrakcji. Brakuje tam takich punktów, których nie można pominąć i które zyskałyby światową sławę. Jest z pewnością przyjemnym miastem do życia, pięknie położonym, spokojnym i stanowiącym doskonałą alternatywę dla większych metropolii. Dla Australijczyków. A dla turystów? Oczywiście szukając atrakcji można je znaleźć, jednak tak jak w przypadku Canberry, wszystkie one razem wzięte nie wydają się wystarczającym powodem, by tam pojechać.
Dla mnie Brisbane jest przyjemnie kojarzącym się miastem, w którym miło spędziłam czas i podróży do którego nikomu bym nie poleciła. Ot, inne miejsca są dla mnie po prostu lepszym celem podróży. Udane jest tamtejsze muzeum stanowe (Queensland Museum), w którym można oglądać szkielety dinozaurów. Jest tam także bogata wystawa australijskiej fauny (z mniej i bardziej udanymi wypchanymi modelami), włączając w to najbardziej niebezpieczne zwierzę tego kraju – kilkumilimetrowej wielkości meduzę. Jeśli już będziesz w Brisbane, muzeum warto odwiedzić, tym bardziej, że wejście jest darmowe.
Miłośnicy flory z pewnością wyciągną aparaty w ogrodzie botanicznym w Brisbane. Reklamowane są także rejsy po rzece. Najpiękniejszymi miejscami wokół miasta są Moreton Island z wrakami statków i najwyższą wydmą świata oraz St Helena Island z pozostałościami po jej pierwszych osadnikach. Gdyby ktoś miał wątpliwości, to nadal jest tekst o miejscach w Australii, które można odpuścić. Na całym kontynencie jest bowiem wiele destynacji zapowiadających się korzystniej.
Dość powiedzieć, że wśród atrakcji Brisbane w Google wyskakuje Gold Coast, czyli miejsce bardzo oddalone od Brisbane.
Góra Kościuszki – co zobaczyć w Australii
Same Alpy Australijskie są piękne i stanowią doskonałe miejsce wypoczynku. To, co w szczególności przemawia za tym pasmem, to liczne trasy do pieszej wędrówki, dostępne także dla mniej sprawnych osób. W tym leży też największa wada Alp Australijskich dla miłośników gór. Typowo wspinaczkowych wrażeń trudno tu szukać, a najwyższy szczyt Australii – Góra Kościuszki, nie stanowi żadnego wyzwania.
Alpy Australijskie słyną jako doskonała lokalizacja do uprawiania downhillu, czyli kolarstwa zjazdowego. To właśnie cykliści są głównymi klientami kolejek górskich, a skipasy właściwie nie służą tu jako skipassy, tylko dzienne bilety dla kolarzy. Zjeżdżają oni z okolicy górnej stacji wyciągu do podnóży Góry Kościuszki z zawrotną prędkością, co bardzo ciekawie się ogląda. Warto spróbować tego sportu samemu, choć jest on wymagający i co istotne – niezwykle drogi. Sam jednorazowy wjazd kolejką do górnej stacji to cena przyprawiająca o zawrót głowy, nie mówiąc o wypożyczeniu wyposażenia. Wszystkie miejscowości w okolicy Mount Kościuszko są drogie – poczynając od noclegów po ceny posiłków w restauracjach. Wspinając się na szczyt warto zrezygnować z wyciągu, by zaoszczędzić choć w taki sposób.
Jeśli jednak wybierasz się w okolice Góry Kościuszki, masz niepowtarzalną okazję do zaobserwowania niewyobrażalnej liczby dzikich królików. Jeśli masz szczęście, zobaczysz ich tam pełno.
***
Ostatecznie to, co zobaczyć w Australii pozostaje kwestią każdego podróżnika z osobna. Pamiętaj, że rady w tym artykule nie muszą dotyczyć Ciebie. Przede wszystkim zachęcamy do wyrabiania sobie własnej opinii i przekonywania się, jaki styl podróżowania i jaki rodzaj atrakcji Ci odpowiada. Ponadto to, co dla niektórych może być niewartą zobaczenia atrakcją, dla innych będzie spełnieniem marzeń. Jeśli więc koniecznie chcesz na przykład zobaczyć Canberrę, czy górę Kościuszki nie wahaj się, gdyż w innym przypadku możesz żałować niespełnionych marzeń. A na to życie jest za krótkie.