Myślisz, że masz zły dzień? To nic w porównaniu z ojcem i synem, którzy utknęli na tyrolce 12 metrów nad stawem pełnym aligatorów.
Zgodnie z informacjami przedstawionymi przez The New York Post, pechowa dwójka zawisła na linie w parku rozrywki Gatorland w Orlando. Podczas zwykłego przejazdu nastąpiła awaria tyrolki i zablokował się kołowrotek, uniemożliwiając dalszą jazdę. Choć nie groziło im w zasadzie żadne niebezpieczeństwo, sytuacja na pewno nie należała do zbyt komfortowych.
Ojciec z synem musieli po prostu wisieć, czekając na nadejście pomocy. Mogli się wtedy bez przeszkód przyglądać pływającym w dole aligatorom. Po dłuższej chwili na ratunek został wysłany jeden z pracowników zajmujących się obsługą tyrolki. Podjechał do zepsutego kołowrotka na linie, naprawił co było trzeba i sprowadził pechowców na ziemię.
Odrobina dreszczyku emocji nie zaszkodziła żadnemu ze zjeżdżających. Z kolei operator zjazdu w oficjalnej wypowiedzi stwierdził, że takie przypadki zdarzają się dość często. Przyczyną jest różna waga odwiedzających park rozrywki, która momentami nie bywa dostosowana do ustawień grawitacyjnego systemu hamowania, jaki zainstalowany jest na tyrolce.