Nick Burchill z Nowej Szkocji (Kanada) był zbanowany przez hotel za kuriozalną wpadkę rodem z komedii. Po 17 latach wyjaśnia całą sytuację i przeprasza kanadyjski hotel Empress w Victorii biorąc winę na siebie. W akcji brała udział pepperoni i całe stado mew…
Walizka pełna pepperoni
Zdarzyło Wam się wieźć jedzenie dla znajomych? Nick Burchill też ma dobre serce i wiózł swoim kolegom Brother’s Pepperoni. Całą walizkę pepperoni… To przysmak z Halifaxu, rodzinnego miasta Burchilla. Pech jednak chciał, że w jego hotelowym pokoju nie było lodówki. Teraz, po 17 latach, podróżnik opowiedział serwisowi boredpanda i wyjaśnił na facebooku, co stało się w 2001 roku.
Tak opisuje sytuację Nick Burchill
Był kwiecień, było chłodnawo. Łatwym sposobem na trzymanie jedzenia w zimnie, wydawało mi się położenie go przy otwartym oknie. Rozsypałem paczki z pepperoni na stole przy oknie i parapecie. Potem poszedłem na spacer na 4 czy 5 godzin.
Widok jaki zastał Nick Burchill po powrocie musiał przypominać armagedon. W jego pokoju siedziało całe stado mew – około 40 ptaków zajadających pepperoni. Mewy nie tylko nie popisały się manierami przy jedzeniu (bo rozerwane opakowania i kawałki pepperoni były wszędzie), ale też uczyniły z pokoju toaletę.
Co więcej, gdy Burchill wszedł do pokoju, ptaki w panice zaczęły latać dookoła strącając wszystko, co było do strącenia. Oberwały lampy, zasłony i stolik do kawy. Nie dziwimy się, że po czymś takim Burchill dostał zakaz wstępu do hotelu.
Teraz wszyscy, łącznie z obsługą hotelu, śmieją się z tej historii przed lat. Nick Burchill zapowiedział, że chętnie wróci do hotelu i tym razem będzie porządniejszym gościem, a z mewami się wręcz zakumplował.
Jak podróżować z salami i z łososiem?
Lodówka – ważna rzecz. Historia Nicka Burchilla przypomniała nam felieton Umberto Eco: Jak podróżować z łososiem. Okazuje się, że jest to równie ciężkie jak z salami!
Umberto Eco nocując w jednym z hoteli w Londynie, chciał trzymać w zimnie swojego kupionego wcześniej w Sztokholmie dorodnego łososia. Lodówkę miał, ale było w niej z 50 różnych butelek z alkoholami: szampan, stout, pale ale, piwa holenderskie i niemieckie, wino białe i czerwone, włoskie i francuskie, mnóstwo słodyczy i alka-seltzer, ale miejsca na łososia nie było.
Wypakował więc całą zawartość minibarku do szuflad, a łososia ułożył wygodnie w chłodzie. Nazajutrz zastał łososia na stole i lodówkę ponownie wypełnioną alkoholami. Te stare nadal były w szufladach. Sytuacja powtórzyła się dwukrotnie, choć Eco próbował wyjaśnić obsłudze, że alkoholu nie wypił, tylko przełożył w inne miejsce na dowód pokazując szafę wyglądającą jak magazyn z czasów prohibicji.
Z rachunku wynikało, że spożył hektolitry alkoholi różnej maści, stosy orzeszków i migdałów. Próbował nawet z tego wybrnąć, ale rację przecież miał komputer.
– Zażądałem adwokata, przyniesiono mi mango – napisał Eco. Łosoś nie nadał się do zjedzenia.
Przytoczono fragmenty “Jak podróżować z łososiem”, Umberto Eco, str. 45-47, Noir sur Blanc, Warszawa 2017.