Takiej historii nikt by się nie spodziewał, a tym bardziej pasażerowie. Wyobraź sobie, że masz lecieć z Pekinu do Warszawy. Okazuje się, że samolot jest opóźniony o 10 godzin ze względu na usterkę. Mało tego! Jesteś poproszony o zrzutkę na naprawę…
Pasażerowie mieli zrobić zrzutkę
Sytuacja dotyczyła maszyny LOT-u. Powodem opóźnienia była usterka pompy hydraulicznej. Jak donosi tvn24.pl, na rejs do Warszawy czekało 249 pasażerów. Dalej było już tylko ciekawiej. Pracownik magazynu w Pekinie nie chciał przyjąć innej formy płatności za naprawę usterki niż gotówka. Przedstawiciel LOT-u nie miał jednak przy sobie takiej sumy, więc postanowił poprosić o pomoc pasażerów. Inaczej mówiąc podróżni mieli zrzucić się na naprawę usterki. Informację potwierdził rzecznik prasowy przewoźnika.
Adrian Kubicki, rzecznik prasowy PLL LOT powiedział:
Po kilku rozmowach nasz przedstawiciel przyznał, że rzeczywiście rozmawiał z czworgiem pasażerów i użyczyli mu oni doraźnie gotówki. Nie akceptujemy takiego zachowania, jakiego dopuścił się nasz przedstawiciel w Pekinie. Z pewnością wyciągniemy wobec niego konsekwencje, ale raczej nie będą to konsekwencje finansowe, bo to nie jest kwestia odpowiedzialności finansowej.
Zanim jednak pracownik dostanie naganę, zostanie wysłuchany przez zarząd. Będzie miał szansę na wyjaśnienia. Jednocześnie przewoźnik wyrażał opinię, że jest to osoba zaufana z długą tradycją pracy w szeregach polskich linii.
Za naprawę wszelkich usterek odpowiedzialny jest Boeing, z którym LOT ma umowę. Mówi ona, że wszystkie naprawy odbywają się bezgotówkowo.
Adrian Kubicki, rzecznik prasowy PLL LOT dodaje:
W lotnictwie nie jest niczym nadzwyczajnym, że płaci się gotówką za doraźne naprawy i części pozyskiwane doraźnie. Jednak w tym przypadku była to część pozyskana od firmy Boeing, z którą współpracujemy. Nie ma żadnych okoliczności, które usprawiedliwiają proszenie o te pieniądze pasażerów. Nasz przedstawiciel uznał, że wypłata z bankomatu potrwa dłużej niż uzyskanie pieniędzy od pasażerów, których – jak twierdził – znał. Nawet jeśli działał w dobrej wierze, popełnił błąd. Nie akceptujemy takich standardów. Decyzja nie była z nikim konsultowana, nikt nie wyrażał na nią zgody.
Pasażerowie, którzy użyczyli swoich pieniędzy na zbiórkę otrzymali je z powrotem zaraz po wylądowaniu w Warszawie. To była kwota około 2,5 tys juanów, czyli około 1300 złotych. W ramach przeprosin i podziękowań otrzymali również bilety otwarte na dowolne połączenie LOT-u.
Ale wstyd