Trwa śmiertelna passa w jednej z największych atrakcji Stanów Zjednoczonych. W Wielkim Kanionie w ciągu zaledwie 8 dni zdarzyły się aż 3 śmiertelne wypadki.
W zeszłym tygodniu z krawędzi kanionu spadł 67-letni mężczyzna. Według doniesień strażników Parku Narodowego, jego zwłoki odnaleziono 123 metry poniżej punktu widokowego znajdującego się na południowej krawędzi kanionu, w pobliżu Grand Canyon Village. Z oficjalnego oświadczenia władz parku można się dowiedzieć, że nadal trwa dochodzenie w sprawie wypadku. Tożsamość mężczyzny nie została jeszcze zidentyfikowana.
To już trzeci śmiertelny wypadek w ciągu ośmiu dni w Wielkim Kanionie. 28 marca turysta z Hong Kongu potknął się i spadł z trzystumetrowego klifu. Według doniesień świadków, usiłował zrobić sobie zdjęcie w bardzo niebezpiecznym miejscu tuż przy krawędzi. Władze parku zdecydowały się tymczasowo zamknąć tę lokalizację dla zwiedzających.
Z kolei dwa dni wcześniej, 26 marca, odnaleziono zwłoki kolejnego mężczyzny. Przyczyna jego śmierci nie jest znana, jednak nie był nią upadek. Sprawę bada policja. Władze Parku Narodowego wystosowały apel do turystów o zachowanie ostrożności podczas chodzenia po szlakach, trzymania się wyznaczonych tras i nieprzechodzenia przez barierki.