We wtorek późnym wieczorem doszło do paraliżu na lotnisku Chopina. Kilkadziesiąt minut wstrzymane były starty i lądowania, a kilkanaście samolotów pasażerskich musiało krążyć nad Warszawą.
Wszystkiemu winna awionetka
Na początku wszystko wskazywało na drona, który miał rzekomo latać nad płytą lotniska. Jednak nie potwierdzono tych informacji. Chwilę później do oficera dyżurnego zadzwonił dyrektor Biura Operacji Bezpieczeństwa Lotniczego, który poinformował o podejrzeniu stworzenia zagrożenia dla bezpieczeństwa ruchu lotniczego. Wskazał też, kto mógł tego dokonać.
Jak informuje metrowarszawa.gazeta.pl, winną wszystkiemu była awionetka wykonującą loty pomiarowe.
Wiedziałem, że coś się dzieje https://t.co/6VOeuVxPwT
— Marcin Bińka (@binex80) August 8, 2018
Pilot winny zamieszania wylądował na lotnisku Bemowo i został przesłuchany. Policja sprawdza także, czy miał odpowiednie zezwolenia na wykonywanie lotów i poruszanie się nad płytą lotniska.