Pisaliśmy ostatnio, że w ostatni weekend w Hiszpanii z powodu strajku personelu pokładowego przewoźnika Ryanair odwołano 129 lotów: w sobotę – 75, w niedzielę – 54. Dodatkowo 180 lotów było opóźnionych. A w czwartek 30 czerwca zaplanowany jest kolejny strajk.
W tym tygodniu zaplanowane są kolejne trzy dni strajków: 30 czerwca, 1 i 2 lipca – informują hiszpańskie związki zawodowe USO i SITCPLA, które są organizatorami protestów. Niestety nie jest to dogodna sytuacja dla podróżnych. Jedna z pasażerek opowiedziała nam jak wyglądał jej koszmarny powrót do domu z Hiszpanii.
– Transport z hotelu na lotnisko mieliśmy o 18: 30. Było to niedaleko, więc około 19:00 byliśmy na lotnisku. Wiedzieliśmy, że lot mamy mieć o 22:20. Przeszliśmy przez check-in. Wszystko było w porządku, żadnej informacji o opóźnieniach. Wjechaliśmy na górę, aby sprawdzić Gate. Bramka nie była jeszcze otwarta, bo było za wcześnie. Zauważyliśmy jednak informację, że lot jest przesunięty na 22:55. Nikt nas o tym nie poinformował – tłumaczy pasażerka wracająca z wakacji do Poznania.
Następnie wszyscy pasażerowie udali się pod bramkę nr 66 i tam znowu musieli czekać, relacjonuje dalej portalowi Tanie-Loty.pl. Minęła godzina 22:55, a w dalszym ciągu nikt nie pojawił się z informacją i wyjaśnieniem co się dzieje.
– Nagle pojawiła się informacja, że mamy iść do Gate 64, więc wszyscy jak zwierzęta wstali i biegli, bo myśleliśmy po prostu, że nie zdążymy na ten samolot. Później okazało się, że znowu tam czekaliśmy, po czym znowu zmienili nam bramkę. Tym razem na 45 po drugiej stronie tego skrzydła. Znowu wszyscy biegli. Nikt nawet nie patrzył gdzie. Były małe dzieci – opowiada pasażerka.
– Tam zaczęli nas wpuszczać do szklanego korytarza, gdzie czekaliśmy kolejne 20 min bez żadnego przepraszam, bez wytłumaczenia, co się właściwie dzieje. Ludzie sami się dowiadywali, że lot będzie opóźniony 2 h. W końcu wpuścili nas do samolotu. Wszyscy się cieszyli, że w końcu lecimy do domu. Było strasznie gorąco. Klimatyzacja nie działała. Zamknęli nas w samolocie. Po czym znowu otrzymaliśmy informację, że nie możemy jeszcze polecieć, bo inne samoloty mają pierwszeństwo. I tak przez godzinę następną siedzieliśmy w samolocie w tym ukropie. Lot mieliśmy mieć o 22:20, finalnie wylecieliśmy o 1:00 w nocy – tłumaczy zniesmaczona.
Z relacji kobiety wynika, że jedna ze starszych pasażerek zwróciła się do stewarda o pomoc. Mówiła, że nie ma już siły siedzieć w takim upale. Na pokładzie było sporo starszych ludzi i dzieci. Dzieci płakały.
– Pan przyniósł jej wodę, po czym kazał jej zapłacić. Pani powiedziała, że absolutnie płacić nie będzie, bo ona nie chce wody, tylko powietrza. Samolot był pełen. Pasażerowie byli głodni, chcieli kupić na pokładzie coś do jedzenia, ale nie było nic. Stewardesa tłumaczyła, że niestety ten samolot zrobił już dziś tyle kursów, że niestety jedzenie się skończyło. Ale kosmetyki, perfumy były oczywiście ogólnie dostępne – mówi poruszona pasażerka.
Pasażerowie sami starali się dowiadywać się, mając jakichś znajomych pracowników na lotnisku o szczegóły. Taki był efekt strajków na lotnisku w Hiszpanii. Na pewno pasażerowie tego lotu na długo zapamiętają swój pechowy powrót do domu.
– Dodatkowo na lotnisku było mnóstwo Niemców, pijanych, agresywnych, którzy zaczepiali ludzi, a ochrony nie było żadnej – dodaje nasza rozmówczyni.