Każdy podróżnik stara się dotrzeć do jak największej liczby niesamowitych miejsc na świecie. Jeśli pojawiają się nowości, szybko zostają wpisane na listę. Masz podobnie? Teraz możesz dopisać jeszcze wyspę w Korei Południowej. Banwol, bo o niej mowa to fioletowy świat, w którym można się zatracić. Miejsce wygląda jak pokolorowane w paincie i zyskuje ogromną popularność. A to wszystko dzięki pandemii.
Jak to się zaczęło? Władze wyspy i mieszkańcy postanowili w ramach akcji promocyjnej pomalować wszystkie dachy na fioletowo. Jak się szybko okazało na tym nie poprzestali, a fiolet owładnął niemal wszystko dookoła. Most, bus, pobocza jezdni, a nawet talerze w restauracji. Posadzono też pola lawendy i astrów, które dodają jeszcze większego uroku.
Zastanawiasz się dlaczego właśnie fiolet? Wszystko przez campanulę, czyli kwiatka będącego symbolem wyspy i jak już się domyślasz występującego naturalnie w takim właśnie kolorze. A żeby akcja promocyjna udała się jeszcze lepiej z myślą o turystach otwarte zostały hotel, kawiarnia i dwie restauracje. Pomysł jednak nie od razu spotkał się z aprobatą i zainteresowaniem. Dopiero pandemia sprawiła, że wyspa zaczęła żyć na nowo.
Dopiero koronawirus sprawił, że miejsce zyskało olbrzymią popularność i stało się wręcz hitem Instagrama. Na razie wśród Koreańczyków, ale wkrótce to się na pewno zmieni. Tylko w dwa miesiące – od czerwca do sierpnia 2020 roku – na wyspę przybyło 100 tys. osób, podczas gdy od 2018 roku uzbierało się ich w sumie 490 tys.