Na razie Nowa Zelandia jest zamknięta dla turystów zagranicznych, ale kraj chce wprowadzić specjalny podatek lotniczy, do każdego z połączeń odlatujących z kraju. Dzięki temu zabiegowi do budżetu mogłoby wpływać nawet 400 mln NZD rocznie.
Wygląda na to, że narodowy przewoźnik popiera ten pomysł. Ceny biletów lotniczych do Nowej Zelandii mają być tak wysokie, żeby odstraszyć część turystów. Podróżowanie samolotem ma być traktowane jako przywilej a nie prawo, a jeśli wyższa cena za przywilej lotu do Nowej Zelandii zniechęca niektórych ludzi, to dobrze. Jak informuje The Gaurdian, kraj rozważa nowe podejście do turystyki. Nie widzi już powrotu do stanu sprzed pandemii. W opublikowanym we wtorek wywiadzie dla Newsroom, główny doradca linii lotniczych ds. ochrony środowiska – Jonathon Porritt, powiedział, że popiera podnoszenie cen lotów międzynarodowych, aby zrekompensować koszty środowiskowe związane z lataniem.
Wszystko zaczęło się od propozycji jednego z posłów, który próbuje przekonać rząd, że Nowa Zelandia powinna wprowadzić dodatkowy podatek lotniczy. W jego kontekście opłata wylotowa miałaby być zależna od długości lotu. Na przykład bilet na trasie z Nowej Zelandii do Wielkiej Brytanii podrożałby o 155 NZD (czyli ok. 426 PLN). Przy najkrótszych lotach opłata ma wynosić 25 NZD (ok. 68 PLN) na lotach krajowych.
Premier Jacinda Ardern wskazała dziś z kolei w radiu Nowa Zelandia, że granice mogą zostać ponownie otwarte pod koniec tego roku, co zbiegnie się w czasie z zakończeniem wprowadzania szczepień.
Wzywano jednak rząd do podjęcia wcześniejszych działań w celu zapewnienia turystyce zrównoważonego poziomu.