To koniec słynnej wietnamskiej atrakcji Hanoi Train Street. Codziennie odwiedzało ją tysiące turystów i to właśnie przez nich władze zdecydowały się na taki krok. Okazuje się, że brak rozwagi i głupota nie znają granic. To wąska uliczka, po której przebiegają tory kolejowe. Kiedy nie przejeżdżają tamtędy pociągi, staje się pełną życia przestrzenią wypełnioną kawiarniami i restauracjami. Na pewno słyszałeś o tym miejscu. Gdy pociąg nadjeżdża, właściciele straganów zbierają wszystkie rzeczy z torów i chowają się do budynków, aby za moment wszystko z powrotem wyciągnąć. To niesamowity klimat. Chowane są stoliki i krzesła. Nic nie może pozostać na zewnątrz. Ludzie przytulają się też do ścian.
Władze Hanoi zdecydowały się jednak zamknąć dostęp do ulicy dla turystów i wygasić działanie biznesów na jej terenie. Turyści w ogóle nie zwracają uwagi na przejeżdżające tamtędy pociągi. Chcąc mieć fajne selfie siadali lub kładli się na torach. Teraz na miejscu pojawiły się barierki, a lokale otrzymały nakazy zamknięcia. Decyzja bardzo nie podoba się mieszkańcom, którzy wysłali pismo do władz z prośbą o możliwość kontynuowania działalności. Jak zapewniali, właściciele lokali zawsze informowali odwiedzających o rozkładzie najeżdżających pociągów i ostrzegali przed ich przyjazdem.
Do takiej decyzji zmusił władze przede wszystkim ostatni incydent z turystą z Korei Południowej. Mimo upomnień mężczyzna miał przekraczać barierki i robić zdjęcia na torach. Zderzył się z pociągiem, po czym po prostu wstał i uciekł z miejsca zdarzenia.