To chyba najgorszy scenariusz dla pasażera. Polacy, którzy podróżowali z Brukseli do Krakowa na pewno na długo zapamiętają tę sytuację. Najpierw okazało się, że mają opóźniony lot, a później że samolot odleciał bez nich.
Tego nikt by nie przewidział. Pasażerowie otrzymali informację o przesunięciu godziny rejsu. Kiedy pasażerowie dowiedzieli się o znacznym opóźnieniu lotu, zaczęli przemieszczać się po lotnisku wiedząc, że mają jeszcze dużo czasu. Czekała ich jednak niemiła niespodzianka po powrocie. Jedna z pasażerek relacjonuje, że kiedy przed bramką pojawiła się 45 min przed zapowiadanym odlotem, usłyszała że samolot jest już zapełniony i zamknięty, a pracownicy lotniska nie mają kontaktu z obsługą maszyny.
Przewoźnik zrobił to celowo?
— Bez podania jakichkolwiek informacji lot odbył się wcześniej. Nikomu nie wysłano wiadomości o kolejnym przesunięciu godziny. Co najmniej dziesięć osób zostało w Brukseli, poszkodowanych może być więcej. (…) Przecież, gdy skanujemy bilet na terenie lotniska, ale nie stawiamy się przy bramce, zazwyczaj wzywają nas przez megafony. Także na tablicy odlotów nie było właściwych danych. W ostatniej chwili na wyświetlaczu pojawiła się godzina 18.30, ale nie było wiadomo, czy była to zapowiedź boardingu, a może wezwanie do gate’a” — opowiedziała Polsatowi News kobieta.
Inny pasażer twierdzi nawet, że przewoźnik celowo doprowadził do takiej sytuacji i nie zabrał części pasażerów, bo jak uważa kiedy część pasażerów nie była w pobliżu, to szybciej i sprawniej załadowali samolot. Poza tym takie działania na ostatnią chwilę miały pomóc w uniknięciu płacenia odszkodowania za spóźniony lot.
Mężczyzna dodał, że ku jego zaskoczeniu, przewoźnik od razu zaoferował nowy lot i zalecił jechać do hotelu i tam wziąć fakturę, co było w jego mniemaniu bardzo podejrzane.