Sytuacja wydaje się być wprost niemożliwa. Na myśl przychodzi od razu scena ze znanego polskiego filmu i tekst: “Nie ma takiego miasta jak Londyn, jest Lądek. Lądek Zdrój”. A jednak… okazało się, że człowiek może się zaskoczyć również w tych czasach. Ryanair zapłaci odszkodowanie pasażerom.
O sprawie napisała turystyka.wp.pl. Polak mieszkający na co dzień w Szkocji i tam prowadzący swoją restaurację wracał z rodziną z Lizbony do Edynburga. Na lotnisku w Portugalii usłyszał jednak, że “Szkocja nie jest krajem”. Wynikło duże zamieszanie. Problemy zaczęły się od próby przeprowadzenia testu na koronawirusa u 13-letniej córki poszkodowanego pasażera. W Szkocji, dzieci poniżej 18 roku życia nie muszą być testowane. Warto nadmienić, że dziewczynka urodziła się w Szkocji, a rodzina ma status rezydentów tego kraju. Pracownicy Ryanaira przekonywali jednak, że rodzina jest narodowości polskiej i nie obowiązują ich przepisy brytyjskie.
To jednak nie wszystko, druga (starsza) córka pasażera z kolei została zapytana przez pracowników Ryanaira o to, kim jest królowa brytyjska. Po czym wydrukowali oni przepisy funkcjonujące w Wielkiej Brytanii tłumacząc, że taki kraj jak Szkocja nie istnieje.
Pasażerowie byli w szoku, bezskutecznie próbowali przekonać pracowników przewoźnika, że są w błędzie. Mężczyzna nawet postanowił włączyć mapy Google. Jednak nawet to nie było wiarygodne dla Ryanaira.
Ostatecznie rodzina nie dostała się na pokład. Mało tego. Musieli dopłacić do kolejnego lotu, tym razem do Birmingham (550 funtów ok. 3 tys. zł). Po długiej podróży i dotarciu do domu postanowili napisać skargę, zarzucając m.in. rasizm i brak profesjonalnego zachowania. Przewoźnik wysłał przeprosiny.
Ryanair przeprosił pasażerów, informując że agenci obsługi lotniska w Lizbonie zgodzili się w tej sprawie wypłacić rekompensatę. Przewoźnik zapewnia, że nie toleruje żadnych form uprzedzeń rasowych.
