Szczególne środki ostrożności na lotniskach i nowe zasady postępowania mają na celu zahamowanie przyrostu zachorowań i rozprzestrzeniania się koronawirusa. Jednak czasem sytuacja wymyka się spod kontroli. Takiego chaosu doświadczyli pasażerowie w porcie lotniczym Heathrow w Londynie. Zapamiętają ten dzień na długo.
Tutaj dodatkowe restrykcje i procedury bezpieczeństwa spowodowały chaos nie do opanowania. Pasażerowie przylatujący do Londynu stali nawet 7 godzin w kolejkach do kontroli granicznej nie wiedząc co się właściwie dzieje. Zabrakło pracowników do obsługiwania turystów. Pasażerowie kłębili się w kolejkach nie zachowując oczywiście dystansu społecznego. Świeżo upieczone mamy karmiły swoje dzieci na podłodze, bo nie było szans na normalne warunki.
To była stresująca sytuacja nie tylko dla pasażerów, ale też dla personelu, ponieważ służby wpadły na pomysł umieszczenia personelu w 10-osobowych bańkach, aby zmniejszyć ryzyko zakażeń krzyżowych. Jednocześnie taki system uniemożliwił rozstawienie większej liczby pracowników w potrzebnych miejscach.
Jedna z pasażerek relacjonowała w rozmowie z BBC:
Czułam się naprawdę niebezpiecznie. Wszystko było zdezorganizowane. Jedna matka musiała karmić swoje dziecko na podłodze. To nie jest humanitarne. (…) Personel nie oferował krzeseł, nie było dystansu społecznego. Tylko około trzech lub czterech osób sprawdzało dokumenty.
Inna pasażerka która na kontrolę czekała od 19.00 do 1.30 opowiada:
Wydawało się, że kolejka nigdy się nie skończy. Nie było gdzie usiąść – nie było miejsc dla osób starszych i dla tych z dziećmi. Czułam się, jakbyśmy po prostu zostali pozostawieni sami sobie.