Wenecja od dawna borykała się z problemem niekontrolowanego napływu turystów. Sytuacja stała się na tyle poważna, że podjęto zdecydowane kroki, by nieco zniechęcić turystów do odwiedzin. Koronawirus zrobił jednak swoje, a władze miasta muszą zmienić strategię…
Zakazy i nakazy dla turystów
Zaczęło się zakazu cumowania w porcie przy placu św. Marka dużym statkom pasażerskim powyżej 100 000 ton. Mogły one zatrzymać się w porcie Marghera, poza zabytkowym miastem. A później władze Wenecji w 2019 roku przegłosowały nową opłatę dla turystów chcących zwiedzać słynne miasto. Opłata za wejście do miasta miała wynosić od 3 (poza sezonem) do 10 euro (w sezonie) od osoby za całodzienny pobyt. Pieniądze zebrane w ten sposób miały być przeznaczone na utrzymanie zabytków wpisanych na listę UNESCO. Mogła się z tego uzbierać spora kwota – Wenecję odwiedzało rocznie 25 milionów turystów. Około 14 milionów z nich spędza tam zaledwie parę godzin lub tylko jeden dzień, nie wydając zbyt wiele ani na noclegi ani na jedzenie, przynosząc tym samym niewielki zysk dla lokalnej gospodarki.
Koronawirus zmienił plany władz
Jednak przez epidemię koronawirusa cała turystyka zatrzymała się w jednej chwili. Miasta, zabytki, przyroda mają czas na zregenerowanie się i odpoczynek od tłumów. Jak będzie wyglądał świat po przebudzeniu? Zależy od nas. Już dziś jednak władze największych miast, które do tej pory cieszyły się wielkim zainteresowaniem ze strony turystów mają nadzieję na ich powrót. W związku z zaistniałą sytuacją władze Wenecji zdecydowały się przesunąć datę wejścia dodatkowych opłat za wjazd do miasta aż do 1 lipca 2021 roku. Obecnie ulice i place są puste, a sytuacja jest mocno niepokojąca. Coś, co wcześniej martwiło, czyli zbyt duży napływ turystów, paradoksalnie będzie teraz marzeniem włodarzy miasta.
Burmistrz Wenecji, Luigi Brugnaro uznał, że wprowadzenie opłaty za wejście w tej chwili będzie niewłaściwe. Władze miasta nadal zamierzają przekierować turystykę w Wenecji na nieco inne tory i w przyszłości pomóc miastu z problemem przeludnienia. Jednak szacuje się, że po tym kryzysie potrzebny jest nawet rok, aby wszystko zaczęło żyć na nowo. Władze miasta są jednak przekonani, że turystyka zacznie działać jak najszybciej, w końcu Wenecja to Wenecja.
Niektóre destynacje już zaczęły kampanie promocyjne. Tak właśnie jest z troskliwym, pełnym nadziei i pozytywnym komunikatem z Wysp Kanaryjskch.