Przywykliśmy do wielu rzeczy, które na co dzień są dla nas normalnością, choćby do zwykłego chleba, supermarketów, czy grzybów w lesie. Oto rzeczy, które są dla nas oczywistością, ale w dużej części krajów ich nie ma.
Chleb
Uściślając, mamy na myśli chleb, który nie jest tostowy. Chleb tostowy znajdziemy praktycznie na całym świecie, co prawda bez dziur, ale bardzo często z mnóstwem chemii (w składzie chleba niektórych marek jest sporo emulgatorów, konserwantów i olej palmowy). Ale miękki i słodkawy chleb tostowy nie dorasta do pięt wypiekanemu w piecu chlebowi na zakwasie, takiemu z chrupiącą skórką. Jeśli myślicie, że takie specjały znajdziecie na całym świecie, jesteście w błędzie. Najłatwiej o to w Europie (niemieckie precle, francuskie bagietki), zwłaszcza u naszych sąsiadów oraz w polskich piekarniach w Chicago.
Supermarkety
W wielu krajach Azji nie ma sklepów wielkopowierzchniowych takich jak Tesco, Auchan czy Selgros. Jeśli liczysz na nie w Indiach, Nepalu, Wietnamie, Kambodży, czy na Sri Lance, cóż… może być o nie niezwykle ciężko. W zdecydowanej większości tych miejsc nie funkcjonuje też powszechnie nic w stylu Biedronki czy Lidla. Jeśli już to sklepy wielkości Żabki lub co najwyżej średniej wielkości supersamu i to też nie wszędzie. Najczęściej sprzedaje się w małych rodzinnych sklepikach na parterach wąskich budynków. W tych samych lokalach te rodziny mieszkają po zamknięciu sklepu, oglądają telewizję, myją się i spędzają czas ze znajomymi. Śpią zazwyczaj na piętrach nad lokalem. By kupić płyn do mycia naczyń, gazetę, mleko i mięso na obiad, najczęściej trzeba odwiedzić cztery różne miejsca. Dla odmiany hipermarkety można znaleźć np. w afrykańskiej Rwandzie, czy bez problemu w Malezji. Z kolei amerykańskie są tak ogromne, że można tam znaleźć wszystko i się zgubić.
Prawdziwki, podgrzybki, maślaki…
W ogromnej liczbie krajów takich grzybów jak podgrzybki, prawdziwki, koźlarze, kanie czy maślaki nie ma w ogóle. W Polsce jest ok. 5 tysięcy gatunków grzybów (w większości jadalnych, choć zbieramy głównie tylko kilka popularnych gatunków), a na całym świecie oczywiście niezliczona liczba gatunków innych (często bardzo pięknych) grzybów. Ich zbieranie można jednak uznać za polską domenę. Być może dlatego, że mamy swoje kulturowe zwyczaje oraz bardzo liberalne przepisy w kwestii zbierania grzybów. Np. w Niemczech oczywiście są takie grzyby jak u nas, ale Niemcy nie mają w zwyczaju ich zbierać, a poza tym nie mogą uzbierać więcej niż 2 kg dziennie. Za wyniesienie z lasu większej ilości grożą kary. Co prawda Niemcy lubują się w grzybach, ale nie w ich szukaniu. Najczęściej je kupują, np. w Polsce. W Azji i Afryce grzyby takie jak shitake są hodowane, ale są to specjały z farmy, a nie z lasu.
Kabiny prysznicowe i muszle klozetowe
W wielu krajach azjatyckich, afrykańskich czy nawet śródziemnomorskich nie ma powszechnie stosowanych kabin prysznicowych lub nawet szklanej ścianki oddzielającej natrysk od toalety. W łazience oprócz umywalki i wc znajduje się prysznic, ale nie jest niczym oddzielony i często toaleta po skorzystaniu z prysznica jest po prostu mokra. Woda jest wszędzie, za to ściągaczek nie ma praktycznie nigdzie. Dlatego wchodząc do łazienki w Azji trzeba być przygotowanym na to, że wdepnie się w kałużę nie do końca czystej wody.
Skoro jesteśmy przy łazienkach, w Indiach, Pakistanie i niektórych innych azjatyckich oraz afrykańskich krajach, można natrafić na toalety azjatyckie czyli tzw. ubikacje kucane. Jeśli chodzi o znane nam muszle klozetowe, wprowadza się je w hotelach, ale np. na stacjach benzynowych raczej nie należy się ich spodziewać.
Dżem
Pojęcie dżemu w Azji, Afryce czy obu Amerykach może być bardzo różne od naszego. Najczęściej jest to rozwodniona sztuczna galaretka smakująca jak karmelki owocowe bardzo złej jakości. W składzie nie ma ani grama owoców, a zapach w ogóle nie przypomina dżemu. Śniadanie złożone z tostów i takiego sztucznego mazidła można dostać niemal wszędzie na świecie od środkowej Afryki przez Dubaj i Malediwy, po Indochiny. Fuj.
Przepisy sanitarne
W Ameryce Południowej, Afryce czy Azji można pochorować się od jedzenia na sam widok tego, jak się je przyrządza. Uliczne jedzenie jest pyszne, więc z pewnością nie odradzamy jego próbowania. Ale nie należy się dziwić, że osoby przyrządzające je nie mają rękawiczek, garnki i ruszty są tak brudne, że widać to gołym okiem, a mięso leży na brudnej ladzie albo w wózku ulicznego kucharza cały dzień bez chłodzenia i chodzą po nim muchy. Trudno sobie wyobrazić Azję czy Amerykę Południową bez ulicznego jedzenia, zwłaszcza że niektórzy potrafią z tego zrobić wręcz sztukę. Serwują kebaba, ryż z warzywami, sok owocowy, czy inną dowolną rzecz w parę sekund jak zaprogramowane roboty i można na to patrzeć godzinami. Uliczne jedzenie warto docenić, ale na higienę jego podawania trzeba sobie zwiększyć tolerancję. W Bangkoku jest garkuchnia, która otrzymała nawet gwiazdkę Michelin. Mimo to polscy szefowie kuchni widząc panujące tam warunki sanitarne złapaliby się za głowę.
Pierś z kurczaka
Gdybyśmy zamówili w Europie pierś z kurczaka i znaleźli w niej kość, kucharz mógłby się pożegnać ze swoją pracą. W Azji, np. w Tajlandii, Wietnamie, Laosie, Indiach czy Kambodży, zamawiając pierś z kurczaka możemy być niemal pewni, że większość tego co dostaniemy będą stanowiły chrząstki, kości i skóry. Mięso czasami trudno wydłubać. Nawet w kurczakburgerze z fast foodu mogą być chrząstki i kości.
Zobacz też: Najlepsze kuchnie świata – 9 krajów dla smakoszy
Ale żeby tak “fuj” o jedzeniu.. Nawet tym naprawdę niedobrym..?
Akurat niemieckie pieczywa to nie tylko precle. Niemieckie chleby i bułki sa najlepsze na świecie, bez porównania do polskich piekarnii