Niektóre atrakcje mogą wydawać Ci się szerzej nieznane. Miejsca, o których piszemy, pozornie są nie do zdobycia. Tymczasem jest tam o wiele więcej turystów niż myślisz. Oto niespodziewanie komercyjne atrakcje: jeśli myślisz, że prawie nikogo tam nie ma, możesz się zdziwić.
Wspinaczka do Everest Base Camp
Dotrzeć do bazy pod Everestem: wydaje się to trudno dostępnym osiągnięciem podróżniczym. Tymczasem wcale tak nie jest. Zobaczyć Everest może dosłownie każdy, nawet jeśli nie biega po górach jak zawodowiec i najwyższe co w życiu zdobył to Śnieżka. Taki ktoś do bazy pod Everestem dojdzie, ale swoim tempem.
Trekking z Lukli, miejscowości w Himalajach do której dolatują samoloty, aż do bazy pod Mount Everestem, trwa około 11 dni tam i z powrotem. Na tę trasę wybiera się ok. 35-40 tysięcy osób rocznie. Nieliczni nie docierają na miejsce (np. rezygnują lub chorują). Trzeba liczyć się z długą wspinaczką, ale nie jest ona ani tak trudna, ani tak droga jak się niektórym wydaje. Najdroższy jest bilet na trasie z Katmandu do Lukli (dwa bilety: tam i z powrotem kosztują ok. 1000 zł).
Sprawdź: Tanie loty do Nepalu
Wyspa Wielkanocna
To jedno z najbardziej odizolowanych miejsc na Ziemi. Wyspę Wielkanocną dzieli od Ameryki Południowej 3,8 tys. km, a od Tahiti 4050 km. Wyspa jest niewielka, niemal bez wysokiej roślinności, specyficznie ukształtowana i po prostu przedziwna, wręcz mistyczna. To za sprawą wielkich posągów Moai: ogromnych głów stojących w rzędach i wpatrzonych w ocean. Mimo tego, że loty na Wyspę Wielkanocną odbywają się tylko z kilku miast Ameryki Południowej i są drogie, to miejsce odwiedza według danych The New York Times rocznie średnio 100 tysięcy turystów. Na wyspie żyje około 7,5 tys. osób.
Sprawdź: Loty na Wyspę Wielkanocną
Golden Hands Bridge
Złoty most podtrzymywany przez dwie ogromne betonowe ręce robi wrażenie. Znajduje się na szczycie porośniętego tropikalnym lasem wzniesienia nieopodal Da Nang w Wietnamie, na które jedzie się jedną z najdłuższych na świecie kolejek linowych. Atrakcja może na pozór wydawać się tajemnicza, ukryta pośród gór i trudno dostępna. W rzeczywistości korzysta z niej nawet około 50 tysięcy osób dziennie! Nie rocznie, dziennie. Kolejki są ogromne, a w ogonku do kas stoi się czasami nawet ponad godzinę. Potem czeka się w kolejce na wagonik, a potem do innych atrakcji. Oprócz mostu w parku rozrywki Ba Na Hills jest bowiem całe sztuczne francuskie miasteczko z wielkimi zamkami imitującymi średniowieczne budowle. Jest tam nawet replika Moulin Rouge i sztuczny kościółek w stylu Notre Dame. Wietnam wraz z Kambodżą był francuską kolonią, a odwołań do Francji jest w Wietnamie wbrew pozorom nadal bardzo dużo.
Sprawdź: Tanie loty do Wietnamu
Antarktyda
Wycieczka na Antarktydę nie wymaga żadnych specjalnych przygotowań czy umiejętności. Wszystko rozbija się o jedno: pieniądze. Wycieczka statkiem z Argentyny na Antarktydę kosztuje około 5 tys. dolarów, czyli ok. 20 tys. zł w najtańszej kajucie dla jednej osoby. Można także próbować dzielić z kimś kajutę, by zapłacić mniej lub polować na miejsca last minute. Mimo wszystko taka podróż jest jednak droga. Na miejscu jest zimno, ale najczęściej specjalne ocieplane buty zapewnia organizator. Ciepłe ubrania można z kolei kupić przed podróżą. Turyści nie martwią się więc sprzętem czy warunkami, po prostu muszą mieć pieniądze. To modne miejsce wycieczek np. dla emerytów z USA. W jednym sezonie Antarktykę (niektóre statki nie docierają na lądolód, a tylko np. do Wyspy Króla Jerzego) odwiedza ponad 50 tys. osób.
Sprawdź: Wyszukiwarka lotów
Kilimandżaro
Mało kto spodziewa się, że w głębi Afryki też są komercyjne atrakcje. Tymczasem Kilimandżaro odwiedza wiele osób. Nie jest to arcyciężka góra do zdobycia (choć nie najłatwiejsza), ale bardzo droga. Żeby wspiąć się na szczyt, trzeba zapłacić. Niemało, bo kilka tysięcy złotych (i to bliżej ośmiu-dziewięciu tysięcy zł niż np. pięciu). Nie ma opcji wyruszyć na górę bez opłacenia wstępu na teren parku obejmującego masyw, co kosztuje 70 dolarów dziennie, a trekking trwa około 6 dni. Do tego trzeba także doliczyć przewodnika i ewentualnie inne osoby (niektórzy biorą kucharzy i tragarzy, łącznie nawet płacą za nich 200 USD za dzień), jedzenie i dodatkowe koszta, takie jak transport do podnóża góry. Mimo to Kilimandżaro jest dość turystycznym szczytem. Szacuje się, że między 35 a 50 tysięcy osób rocznie podejmuje wspinaczkę na Kilimandżaro, a na szczycie staje kilkanaście tysięcy osób rocznie. To daje średnio kilkadziesiąt osób dziennie, ale w oknach pogodowych na górę wchodzi tak naprawdę ok. 300 osób dziennie.
Sprawdź: Tanie loty do Tanzanii
Secret Lagoon
Secret Lagoon w Flúðir, to inaczej Sekretna Laguna, tak nazywa się obiekt z gorącymi źródłami na Islandii. Jest to ciekawa alternatywa dla pobytu w drogim Blue Lagoon, gdzie co prawda widoki są nieziemskie, ale za to ceny zwalają z nóg (zaczynają się od ok. 300 zł). Secret Lagoon jest tańsza (wstęp kosztuje 94 zł) i także ma wodę termalną. Skoro w nazwie pojawia się słowo “sekretna”, niektórzy turyści spodziewają się cichego miejsca bez tłumów i z dala od cywilizacji. Nic bardziej mylnego, do wejścia są kolejki, a Secret Lagoon jest bardzo popularna wśród miejscowych. Turyści także łatwo dowiadują się o niej z internetu. Islandia jest mała, a turystów sporo, efektu takiego połączenia łatwo się spodziewać. Obiekt nie jest przesadnie duży, więc wrażenie tłoku jest tam nawet większe niż na Blue Lagoon. Mimo wszystko polecamy.
Sprawdź: Tanie loty na Islandię
Kosmos
Na koniec coś z przymrużeniem oka. Co prawda nie jest to jeszcze bardzo komercyjna atrakcja, ale na pewno pasuje do tego zestawienia. Jeśli uważacie, że kosmos jest zarezerwowany dla astronautów i niedostępny dla galaktycznych turystów, to już nieaktualne! Już 28 kwietnia 2001 r. dzięki agencji Space Adventures, Ltd., pierwszy kosmiczny turysta z opłaconym biletem, Dennis Tito, odwiedził Międzynarodową Stację Kosmiczną na tydzień. Rok po nim gościem ISS został milioner Mark Shuttleworth. Wkrótce w kosmos poleciała pierwsza kobieta-astroturystka i pierwsza Iranka w przestrzeni pozaziemskiej Anousheh Ansari, a w 2005 r. Gregory Olsen. W 2007 r. w kosmosie znalazł się Charles Simonyi, współtwórca Microsoftu. Pierwsi kosmoturyści zapłacili ponad 20 mln dolarów za bilet. Agencja Space Adventures, Ltd. wciąż wysyła bogatych ludzi w kosmos. Ale nie tylko ona.
Konkurencja w kosmosie
Miliarder Richard Branson, założyciel Virgin Galactic w zeszłym roku wysłał pierwszych ludzi w przestrzeń kosmiczną, a konkretnie na wysokość 82 km, gdzie już można odczuć stan nieważkości i zauważyć krzywiznę ziemi. Test się powiódł, więc teraz ma on zamiar wysyłać tam komercyjnie więcej ludzi. I nie tylko on! Posyłanie ludzi w kosmos za pieniądze zapowiada założyciel Amazona Jeff Bezos, a także Elon Musk, szef firmy SpaceX i założyciel Tesli, który już teraz skutecznie współpracuje w tej kwestii z NASA i Boeingiem. Amerykańska agencja kosmiczna i Musk od 2020 roku planują wysyłać ludzi do galaktycznego hotelu na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Miejsc będzie około 12 rocznie, a cena takiej przyjemności także jest z kosmosu: to 52 mln dolarów.
Nie dość, że podróże komercyjne w kosmos są możliwe, to na rynku jest już potencjalnie dziesięć konkurujących o klienta podmiotów (oprócz wymienionych czterech także Starchaser, Blue Origin, Armadillo Aerospace, XCOR Aerospace, Project Enterprise i Rocketplane Limited). Za szybki lot+powrót (około 6 minut w stanie nieważkości) niektóre z tych firm chcą nawet jedynie 200 tys. USD.
Astroturysta od astronauty różni się przede wszystkim brakiem specjalistycznego wyszkolenia, przechodzi jedynie szkolenie podstawowe. Nie musi mieć też aż takich parametrów wytrzymałościowych jak astronauci. Powinien jednak cieszyć się dobrym zdrowiem i musi przejść testy wydolnościowe. To otwiera furtkę wszystkim tym, którzy o locie na orbitę zawsze marzyli, ale daleko im było do pracy w NASA.