Narkotyki? Papierosy? Objęte ochroną zwierzęta? Nie. Dwóch Polaków wylatujących z Tajwanu chciało przemycić…prawie 4 000 maseczek ochronnych. I zgodnie z oświadczeniem tajwańskiego Urzędu Celnego, była to największa pojedyncza konfiskata maseczek w całej historii wyspy.
Nietypowa próba przemytu
Dlaczego przewóz maseczek okazał się przemytem? Władze Tajwanu wprowadziły zakaz wywozu maseczek ochronnych w związku z zagrożeniem koronawirusem. Nowe przepisy weszły w życie 23 stycznia i mają obowiązywać do 30 kwietnia, choć termin ten może ulec przedłużeniu.
By zabezpieczyć potrzeby mieszkańców wyspy zdecydowano, że maseczki można zabierać jedynie w celach prywatnych, w liczbie maksymalnie 250 sztuk na osobę. 3946 tych przedmiotów przewożonych przez obywateli naszego kraju zdecydowanie przekraczało zalecaną liczbę.
Dwójka Polaków przyleciała na Tajwan z USA, wylądowali na międzynarodowym lotnisku Taiwan Taoyuan. Nie było to ich miejsce docelowe – chcieli lecieć dalej do Szanghaju. Podczas przesiadki przeszli przez kontrolę imigracyjną i w ten sposób zostali przyłapani na przemycie (gdyby zostali w strefie tranzytowej nic by się nie stało).
W przypadku akurat takiego rodzaju przemytu nie grozi kara więzienia ani grzywny. Celnicy skonfiskowali cały przewożony towar, a następnie wydali z powrotem Polakom 500 maseczek (po 250 sztuk na osobę).
Zakaz wywozu maseczek z Tajwanu jest jednym z działań podjętych przez lokalne władze w celu powstrzymania rozprzestrzeniania się koronawirusa. Obecnie na wyspie stwierdzono 31 przypadków zachorowań, 1 osoba zmarła.
Maseczki niby kupili w usa