A mówili: w samolocie się nie pali!
Podczas środowego lotu linii Southwest z San Francisco do Los Angeles, jeden z pasażerów postanowił zapalić marihuanę w samolotowej toalecie. Szybko został nakryty, ale z racji dymu i iskier, pilot zdecydował o zawróceniu samolotu do San Jose.
Mały dymek – duża zadyma
Lot nr 1250 przez większość czasu odbywał się bez większych utrudnień. Jednak ze względu na konieczność usunięcia z pokładu nieszczęsnego palacza, samolot wylądował w Los Angeles z opóźnieniem wynoszącym 50 minut. Mężczyzna tłumaczył się zdenerwowaniem spowodowanym lotem oraz tym, że przecież w toalecie była popielniczka. Na nic się to zdało. Został zatrzymany na lotnisku w San Jose w celu złożenia dalszych wyjaśnień i możliwego aresztowania.
Popielniczki w toalecie samolotu
Rzeczywiście, obecność popielniczek w samolotowych toaletach może się wydać nieco myląca. Jest ona spowodowana chęcią uniknięcia pożaru – jeśli ktoś zdecyduje się złamać zakaz palenia, będzie miał chociaż miejsce, do zagaszenia papierosa (lub skręta). Nie zmienia to jednak faktu, że w samolotach obowiązuje całkowity zakaz palenia. Warto przypomnieć, że dotyczy on również płyty lotniska i terminali (z wyjątkiem specjalnych stref z wyciągami).
Southwest Airlines w ostatnim czasie mają pecha w kwestii palaczy. Tylko w ciągu maja przytrafiły się aż trzy sytuacje wymagające zawrócenia samolotu, wszystkie związane z paleniem. Żadna jednak nie przebiła incydentu z grudnia, kiedy również w samolocie Southwest kobieta została wyrzucona z pokładu za palenie, przy czym groziła, że pozabija wszystkich pasażerów.