W języku angielskim nazywa się dark tourism, w Polsce czarną turystyką, turystyką szoku lub turystyką ekstremalną. Można też powiedzieć turystyka sensacji – podróżowanie w miejsca związane z tragediami, niebezpieczne lub takie, w których przebywanie jest nie do końca legalne. Taka turystyka może nas zaprowadzić w niezwykłe miejsca… Czasami jest też utożsamiana jako podróżowanie na granicy moralności. To co, zaciekawieni?
Katastrofa tunguska – wybuch pośrodku niczego
O niewielu katastrofach wiemy tak mało jak o katastrofie tunguskiej. To co tutaj wzbudza sensację, to nie kwestie moralności czy etyki podróżowania. Tajemnicze są okoliczności tego zdarzenia.
Co doprowadziło do wybuchów, zjawisk świetlnych i zniszczeń w krajobrazie tajgi w środku Rosji? Asteroida, kometa, meteoryt? Teorii jest wiele, a te trzy najbardziej prawdopodobne.
Choć nie jest na sto procent pewne, że odnaleziono krater po uderzeniu ciała niebieskiego w powierzchnię ziemi, celem wycieczek jest domniemane miejsce katastrofy. Im mniej wiadomo o jakimś zdarzeniu, tym łatwiej o teorie spiskowe. Tymczasem katastrofa tunguska miała miejsce w 1908 r. Coś powaliło drzewa w promieniu 40 kilometrów. Eksplozja widziana była 650 km dalej.
Jeśli lubicie takie klimaty i gry point and click, polecamy Tunguska, Tajne akta. My się wciągnęliśmy.
Prypeć i Czarnobyl – pole do fantazjowania
To najpopularniejszy cel turystyki szoku. Prypeć opustoszała bo wybuchu w elektrowni jądrowej w Czarnobylu. Miasto robotnicze powstało by zapewnić warunki życia pracownikom zakładu atomowego. Po wybuchu Prypeć ewakuowano, a jej mieszkańcy nie mogli ze sobą niemal niczego wziąć.
Po katastrofie pracowała tylko część bloków elektrowni. Ostatecznie unieruchomiono ją całkiem. Zaczęły się legendy o mutacjach genetycznych zwierząt i ludzi mających kontakt z radioaktywnym opadem – wszystkie wyssane z palca. Bezpośrednio w wyniku katastrofy zginęli wyłącznie robotnicy sprzątający miejsce wybuchu bez odpowiednich kombinezonów tuż po katastrofie: 28 osób w wyniku napromieniowania i dwie w wyniku oparzeń. Do dziś żyją ci, którzy byli tego dnia, 26 kwietnia 1986 roku, na terenie elektrowni. Trudniej powiedzieć, u ilu osób obecnych na skażonym terytorium po wybuchu, mogły szybciej rozwinąć się nowotwory.
Mimo wszystko ciekawość turystów wzbudzają opowieści o setkach ofiar i tysiącach osób zmarłych niedługo potem w wyniku skutków promieniowania, co jest oczywiście nieprawdą. Do Prypeci można pojechać w ramach wycieczki. Przewodnicy bywają tam codziennie i nic im nie dolega. Lepiej mieć jednak czujnik Geigera, by nie wchodzić w miejsca najbardziej napromieniowane. Jeśli się w takim znajdziemy, spokojnie, możemy się źle poczuć, ale nie umrzemy.
Można zwiedzać opuszczone szkoły, basen, budynki mieszkalne i użyteczności publicznej. Wszystko wygląda bardzo przejmująco: mieszkańcy Prypeci zostawili prawie wszystko. Jednym z najczęściej fotografowanych obiektów w Prypeci jest diabelski młyn. Podobno został uruchomiony jedynie jeden raz. Oddano go do użytku na krótko przed katastrofą.
9/11 Memorial Museum
O czarnej turystyce na miejscu wież World Trade Center powstały nawet opracowania naukowe. Wynika z nich, że z biegiem czasu podejście turystów się zmieniło: to dziś memoriał, pomnik pamięci, a nie tak jak kiedyś – szokująca ziejąca tragedią dziura w ziemi.
Powszechna i zbadana jest społeczna tendencja do szybkiego pochłaniania informacji o tragediach i szokujących wydarzeniach. Te radosne nie przyciągają przed telewizory tyle osób. Na miejsce, gdzie stały dwie słynne wieże, gapie zaczęli tłumnie przychodzić jeszcze w czasie trwania akcji służb ratunkowych: na tyle blisko, na ile mogli.
Choć trudno w to uwierzyć, od wydarzeń 11 września 2001 roku minęło niemal 20 lat. Teraz w Strefie Zero znajduje się 9/11 Memorial Museum. Można tam na chwilę przystanąć w zadumie i poświęcić minutę ciszy ofiarom tragedii.
Zwiedzanie slumsów
W wielu dużych miastach na świecie, zwłaszcza w pasie okołorównikowym, można zwiedzać slumsy. Najbardziej szokuje to, że są to wycieczki zorganizowane, podczas których zagraniczni turyści płacą za oglądanie dzielnic biedy i oprowadzanie przez przewodnika.
Tak jest m.in. w Mumbaju – indyjskiej metropolii znanej z filmów prosto z Bollywood. To ogromne miasto zamieszkałe przez 12,5 mln osób, także skrajnie ubogich. Trafić do slumsów przypadkiem jest bardzo łatwo, nie ma też w tym nic złego. Ale płacenia za autokar wiozący turystów w biedne miejsce w celu oglądania tej biedy – nie rozumiemy. Taka turystyka sensacji wzbudza duże dylematy moralne. Zgrzyta nam brak podmiotowości, uprzedmiotowienie człowieka i robienie z biedy atrakcji.
Obozy koncentracyjne
Nie ma nic złego w zwiedzaniu obozów koncentracyjnych, podobnie jak innych miejsc związanych z II wojną światową. Jeśli poparte jest to odpowiednią świadomością historyczną, wrażliwością i podyktowane chęcią zdobycia wiedzy – można takie dążenie do poznania prawdy jedynie chwalić. Odwiedzanie miejsc zbiorowej zagłady definiuje się jednak jako czarną turystykę.
O to, by zwiedzać godnie i z szacunkiem, dba między innymi muzeum na terenie byłego niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady na ziemiach polskich Auschwitz-Birkenau. To jedno z najczęściej odwiedzanych muzeów w Polsce. Miejsce szczególnej pamięci ofiar hitlerowskich Niemiec, w szczególności pomnik pamięci ofiar Holokaustu określany mianem fabryki śmierci.
Zalecane (i konieczne dla grup) jest zwiedzanie Auschwitz z edukatorem, czyli przewodnikiem. Z racji tego, że jest to miejsce szczególnej pamięci i zadumy, należy pamiętać o odpowiednim zachowaniu się, stroju i limicie bagażu (mała torba lub plecak). Należy przyjechać na miejsce co najmniej na pół godziny przed zwiedzaniem, ze względu na kontrolę bezpieczeństwa.
Czarna turystyka w Kambodży
Kambodża to kraj dotknięty reżimem Pola Pota. Brat Numer Jeden pozostaje jednym z najbardziej krwawych dyktatorów w historii. W Kambodży jest co najmniej kilka miejsc popularnych jako cele turystyki sensacji z lat 1974-1979, czyli rządów Czerwonych Khmerów w Demokratycznej Kampuczy.
Pola śmierci – na pewno słyszeliście to pojęcie, choćby jako tytuł filmu. Jedno z nich to Choeung Ek, miejsce stracenia 17 tys. osób wcześniej przesłuchiwanych i poddawanych torturom. Zginęli oni z rąk Czerwonych Khmerów. W tym miejscu znajduje się pamiątkowa przeszklona stupa, gdzie złożono 5 tys. ludzkich czaszek (jest to ossuarium podobnie jak, Kaplica Czaszek w Kudowie-Zdroju). Niektóre z nich są roztrzaskane. Z tym polem śmierci związane jest muzeum ludobójstwa Tuol Sleng w Phnom Penh.
Nowy Orlean
Huragan Katrina uderzył w sierpniu 2005 roku. Był jednym z 30 najsilniejszych jakie kiedykolwiek nawiedziły Stany Zjednoczone. Miasto znalazło się pod wodą, wiatr zrywał dachy z budynków, zginęło 1836 osób. Zniszczenia w samym Nowym Orleanie oszacowano na 81 miliardów dolarów. Liczba ludności w mieście zmalała.
Popularne stało się kupowanie wycieczek z przewodnikiem po miejscach zniszczonych przez Katrinę. Choć w większości budynki odbudowano, chętnych do takiego typu turystyki nie brakuje. Być może choć w małym stopniu wpływy z takiej turystyki przyczyniły się do odbudowania światowej kolebki jazzu.
Hotel-więzienie Karosta
Łotewskie więzienie Karosta w miejscowości Lipawa służyło najpierw jako nazistowski, a później sowiecki areszt. Mimo, że w tym miejscu wiele osób zostało zabitych strzałem w tył głowy, dziś to cel czarnej turystyki. Atrakcją jest spanie w więzieniu i bycie traktowanym jak osadzony.
Przypomina nam to słynny eksperyment więzienny prof. Zimbardo, ale taki, za który trzeba płacić. Więźniowie nie mogą skarżyć się na niewygody. Dobrowolnie zgadzają się na musztrę, połajanki, psiej jakości jedzenie, wyczerpujące ćwiczenia fizyczne i spełnianie rozkazów.
Nam taka zabawa w więźnia wydaje się fantazją, delikatnie mówiąc, szaloną. Kiedyś Karosta była garnizonem całej floty, potem stała się miastem opuszczonym jak polskie Kłomino czy Borne-Sulinowo. Czy robienie takiej atrakcji akurat w tym konkretnym miejscu mieści się Waszym zdaniem w normie?
Oradour-sur-Glane
Oradour-sur-Glane to francuskie miasto, które zostało całkowicie wyludnione. Mieszkańcy zostali wymordowani przez niemieckich żołnierzy w czasie II wojny światowej w odwecie za zabicie przez francuski ruch oporu oficera SS. Najbardziej mrozi krew w żyłach kościół, w którym oprawcy zamknęli kobiety i dzieci i podpalili go.
Na pamiątkę tych wydarzeń pozostawiono zniszczony fragment miejscowości w nietkniętym stanie jako pomnik historii. Rzeź przeżyła tylko jedna kobieta, 47-letnia Marguerite Rouffanche. Udało jej się wydostać przez małe okienko w zamkniętym kościele. Uszło z życiem także kilku mężczyzn i dziecko.
Wiecie co przelewa czarę goryczy? Niemcy się pomylili, spacyfikowali nie tę wioskę, ponieważ ich oficera zabito w Oradour-sur-Vayres.
Obecnie w nowej części Oradour-sur-Glane powoli wzrasta liczba ludności.