Wielu szalonych podróżników marzyło o ślubie w Vegas. Tak również było z Pam i Jeremy. Kupili bilety i zarezerwowali kaplicę w mieście hazardu. Okazało się jednak, że ich połączenie zostało odwołane. Zaczęli więc dyskutować jak dostać się do Las Vegas. Podsłuchał ich dyskusje jeden z pasażerów, który jak się później okazało był wyświęconym pastorem.
Zaproponował, że udzieli im ślubu, jeśli nie dotrą na umówiony czas na miejsce. Kupili ostanie bilety na pokład Southwest Airlines. Gdy weszli na pokład zrobiło się małe, pozytywne zamieszanie. Oni już byli w strojach ślubnych! Nawet kapitan samolotu – Gil, zapytał o historię pary.
Pam wyjaśniła im co się wydarzyło i żartowała z pilotem, że powinni po prostu wziąć ślub na pokładzie. Po czym usłyszała od swojego ukochanego: „Zróbmy to!”. No i stało się!
Załoga Southwest Airlines zrobiła serpentyny z papieru toaletowego i zorganizowała szarfę z przekąsek dla Chrisa (pastora). Jedna ze stewardes – Julie, została druhną panny młodej. Okazało się nawet, że na pokładzie był profesjonalny fotograf, który nie omieszkał zrobić kilka zdjęć podczas tego niezwykłego zdarzenia. Inny pasażer wyjął stary zeszyt, z którego zrobił księgę życzeń, do której mogli wpisać się wszyscy pasażerowie tego lotu.
Gratulacjom nie było końca. Pasażerowie filmowali ślub. Nikt tego rejsu nie zapomni do końca życia!
