Żeby aż tak kombinować, aby uniknąć spotkania z rodzicami, to chyba trzeba być zdesperowanym, ale też mieć niezłą wyobraźnię. Do sytuacji doszło na pokładzie EasyJet podczas lotu z Lyonu do Rennes. Pilot musiał zdecydować o zawróceniu maszyny ze względu na informację o bombie na pokładzie.
Fałszywy alarm bombowy
Jak informuje poratl Aerotime, alarm był fałszywy. Wywołał go 23-letni student, który nie chciał spotkać się z rodzicami. Młody mężczyzna zadzwonił i poinformował o obecności ładunku wybuchowego na pokładzie tego samolotu. Piloci natychmiast zawrócili do Lyonu. Po wylądowaniu port został wyłączony z aktywności na 40 minut. Na pokładzie znajdowało się 150 pasażerów. Wszyscy, a także ich bagaże zostali dokładnie przeszukani przez funkcjonariuszy. Nie znaleziono jednak nic niepokojącego. Ostatecznie lot odbył się 7 godzin później na pokładzie innego samolotu.
Dzwoniący mężczyzna został szybko zidentyfikowany. Nie był wcześniej karany. Nie jest też powiązany z żadnymi działaniami terrorystycznymi. Przebadano go pod kątem psychologicznym. Tu również nic nie wskazuje na odchylenie od normy. 23-latek tłumaczył po prostu, że nie chciał, aby jego rodzice, którzy lecieli tym rejsem, dołączyli do niego w Rennes. 22 maja 2019 roku stanie przed sądem. Grozi mu do pięciu lat pozbawienia wolności oraz grzywna w wysokości 75 tys. Euro.
Takie fałszywe alarmy ogłaszane w celach rozstrzygnięcia osobistego sporu nie są tak rzadkie, jak mogłoby się wydawać. Ostatnio w grudniu doszło do podobnej sytuacji, kiedy to Boeing 737-800 Aeroflota, przewożący 125 osób z Moskwy do Irkucka, dostał informację o bombie na pokładzie. To też był fałszywy alarm, a mężczyzna, który go zgłosił chciał po prostu zrobić żonie (leciała tym rejsem) na złość.