Od uzależnionego od telefonu i mediów społecznościowych instagramera po nierozstającego się z książkowym przewodnikiem turysty – podczas podróży każdy z nas natknął się na któregoś z kilku typów współczesnych podróżników. I być może jest nawet sam jednym z nich. Czas zrobić rachunek sumienia! Którym z 7 stereotypowych turystów jesteś?
P.s.- momentami byłam każdym z nich, oprócz drugiego. A ty?
Weterani, czyli byłem, widziałem, wrażenia to na mnie nie robi
Ach, weterani… byli już w tylu krajach, że nic nie jest w stanie im zaimponować. O czym, rzecz jasna, nie omieszkają kilka razy wspomnieć. Podróżują już od wielu lat, dlatego wiedzą, że wąwóz Samaria na Krecie nic nie jest wart w porównaniu z Wadi al-Mujib w Jordanii, o Wielkim Kanionie w USA w ogóle nie wspominając. Swoje niezwykle przygody mogliby opowiadać każdemu, kto zechciałby słuchać, choć ta chęć nie jest wcale wymogiem. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby po historii o cudem przeżytej powodzi błyskawicznej w amazońskiej dżungli, dali dojść do słowa komuś innemu. Weterani byli wszędzie tam, gdzie byłeś ty i to wtedy, kiedy nie było to jeszcze modne. Pamiętają czasy, kiedy to miejsce nie było jeszcze zadeptane przez tabuny turystów, a ich kolejnym kierunkiem podróży będzie zapewne Tadżykistan (ale tylko dlatego, że nie znają nikogo, kto już tam był).
Turysta czytelnik – czyli przewodniku, z rąk cię nie wypuszczę!
Znacie takich podróżników? W ręce przewodnik z zaznaczonymi najlepszymi fragmentami, a w plecaku 4 kolejne z innych wydawnictw, bo przecież nigdy nie wiadomo czy wszystko zostało ujęte w tym pierwszym. Uwielbiają zwiedzać największe atrakcje i zabytki, jednak nigdy nie odważają się zejść z utartych turystycznych szlaków. To co nieznane i niesprawdzone napawa ich lekkim niepokojem. Ważne jest dla nich planowanie, najlepiej bardzo szczegółowe i to od razu całego wyjazdu. Uwielbiają mimochodem rzucać rożnego rodzaju anegdotki przeczytane wcześniej w przewodniku i nie przepuszczą żadnemu zabytkowi na drodze.
Muszę zrobić tryliard zdjęć! Czyli uzależniony od Instagrama/ aparatu/ telefonu/ kamery
To chyba najbardziej popularna forma turysty obecnie. Zaczęło się niewinnie, od nieco wyśmiewanych podróżnych z krajów azjatyckich, którzy zdjęć robili podczas wyjazdów miliony. A potem przyszła rewolucja internetowa i cyfrowa i nagle wszyscy zrobiliśmy się właśnie tacy. Zamieszczanie zdjęć na portalach społecznościowych to oczywiście nic złego, o ile nie przyjmuje to formy zagrażającej miejscom, które się zwiedza lub samemu sobie. Poszukiwacze najlepszych ujęć wędrujący z selfiestickami po parkach narodowych i zadeptujący przy okazji naturę stali się przekleństwem w niektórych miejscach na świecie. Zdarzały się już przypadki dewastacji rzeźb i zabytków, bezczeszczenia miejsc sakralnych, niszczenia przyrody a także sprowadzenia zagrożenia na siebie i innych (ludzie giną pod pociągami, spadają z mostów i klifów, toną w morzu a nawet wpadają do studni, a wszystko z chęci zrobienia sobie zdjęcia idealnego). Dlatego niektóre kraje wprowadziły nawet zakaz robienia zdjęć!
Zmęczony urlopowicz, czyli leżę plackiem, nie ruszajcie mnie!
Po przepracowaniu całego roku w mniej lub bardziej lubianej pracy, nadchodzi czas na upragniony urlop. Wtedy właśnie w niektórych turystach ujawnia się zmęczony urlopowicz. Objawia się to niechęcią do jakiejkolwiek aktywności, zwiedzania czy odkrywania. Zmęczony urlopowicz ma ochotę jedynie na plażowanie, opalanie się, jedzenie i spanie, przy czym najlepiej by było, gdyby te wszystkie czynności mogły odbywać się w tym samym kurorcie wakacyjnym. Z wymagań dotyczących lokalizacji pozostaje jedynie to, by koniecznie przy basenie hotelowym znalazł się bar, a restauracje były w odległości maksymalnie 200 metrów. Podczas przygotowań do wyjazdu urlopowicz ogranicza się do zapakowania kremu z filtrem, nie zawracając sobie głowy czytaniem przewodników ani tym bardziej sprawdzeniem, jakim językiem trzeba się będzie posługiwać na miejscu.
Z plecakiem przez świat, czyli backpackersi
Znacie ich? Oszczędzają na wszystkim: noclegi mogą być tylko najtańsze, jedzenie najlepiej z odzysku, w mocno zużytym plecaku mieszczą cały swój dobytek i mają w pogardzie wszelkie inne formy zwiedzania świata. Zwłaszcza zmęczonych urlopowiczów, jako tych, którzy nie wyściubiają nosa poza kurort i nie wchodzą w głębsze relacje z lokalną kulturą (a ponoć na tym głównie zależy backpackersom). Ich wyższość nad innymi określa liczba miesięcy w drodze. I choć chcą żyć jak miejscowi, to w dużej mierze ich podróże to po prostu najtańsze wybory. Można ich spotkać głównie w Azji, choć i tam grają już niektórym na nerwach, np. na Bali zdecydowano, że begpackersi (czyli głównie biali turyści proszący o wsparcie finansowe dalszej podróży) będą odsyłani do swoich ambasad.
Tutaj znajdziesz najtańsze bilety lotnicze
Ze złotą kartą kredytową przez świat, czyli turyści luksusowi
Luksusowi znajdują się na drugim końcu podróżniczej skali w stosunku do backpackersów. To zupełnie inny świat. Podróżują tylko pierwszą klasą, nie uznają hosteli, kempingów ani nawet czegoś poniżej 4* hoteli. Nie spotyka się ich zbyt często, bo nie zadają się ze zwykłymi podróżnikami, ani nie zwiedzają zabytków. Poruszają się w strefach pomiędzy luksusowymi spa a restauracjami z gwiazdkami Michelina. Jeśli już zwiedzają jak reszta śmiertelników, to można ich rozpoznać po najnowszym sprzęcie fotograficznym ustawionym w trybie automatycznym i ubraniach z najwyższej półki.
Znajdź najlepsze oferty ma wakacje
W grupie siła, czyli turyści z wyjazdów zorganizowanych
Zwykle nie pamiętają, gdzie byli. Bo i jak zapamiętać wszystkich 9 krajów, które się zwiedziło w ciągu 6 dni? Jeśli są w stanie przetrwać długą podróż, nic ich nie złamie. Bez wytchnienia dają się obwozić po kolejnych miejscach na liście, o ile nie zasnęli ze zmęczenia. Ich zdjęcia z podróży cechują się charakterystycznym rozmyciem, bo wszystkie były wykonywane w biegu lub przez szybę rozpędzonego autokaru. Lubią mówić w ilu krajach byli, choć wymienienie ich z nazwy może już stanowić problem.