Zanim powstała niniejsza książka, któregoś dnia jeden z kapitanów przysłał mi maila, w którym „z pewną nieśmiałością” zaanonsował, że przez długie lata na morzu zebrało mu się trochę wspomnień, anegdot, historyjek wesołych i smutnych, czasem wręcz tragicznych, a czasem takich, że boki zrywać. Więc czy bym nie chciał przynajmniej kilka z nich wydrukować w gazetce? Czy bym nie chciał? Kilka? Od razu wyczułem, że to jest to, na co czekałem od lat. I tak się zaczęło. Autor sam sobie wymyślił ksywkę LEŚNY ZWIERZ, a ja nadałem rubryce z Jego tekstami banalny i nie najświeższy tytuł „Opowieści z mesy”. Drukowałem je, drukuję i będę drukował w gazetce – bo warto!